Black Friday - czy zrównoważona marka może brać w nim udział?

Zbliża się Black Friday  – data, która budzi emocje u wszystkich, którzy w sklepach szukają okazji cenowych. Wokół tego dnia narosło sporo kontrowersji, dlatego też same, jako właścicielki marki, która na co dzień trudni się sprzedażą ubrań, postanowiłyśmy podyskutować o tym, jak jako marka, dla której liczy się zrównoważenie, również w kontekście decyzji zakupowych, odnosimy się do tego dnia szalonych cen i rabatów, które kuszą konsumentów na całym świecie i pojawiają się w zasadzie niezależnie od branży. 


PS: Zacznijmy od tego, że Black Friday wciąż w realiach polskich nie stanowi tak dużego wydarzenia, jak na przykład w swojej kolebce, czyli USA. Najwcześniejsze doniesienia dotyczące tego pojęcia pochodzą z lat 50. XX wieku. Wówczas opisywano, że to właśnie w piątek po Dniu Dziękczynienia Amerykanie masowo dzwonili do pracy deklarując chorobę. Miał to być sposób, by przedłużyć sobie weekend do czterech dni.

Niektóre źródła wskazują, że pojęcie to wywodzi się ze slangu policyjnego i dotyczy tłumów ludzi szturmujących sklepy. 

Inne źródła podają, że określenie Black Friday wywodzi się z zapisów księgowych. W przeszłości dobry wynik sprzedażowy sklepu zapisywany był zazwyczaj czarnym tuszem. Jeśli więc rachunki były "czarne", oznaczało to, że sprzedawcy zarabiali. Choć w Polsce Czarny Piątek nie jest jeszcze tak popularny, jak w krajach Ameryki Północnej, z każdym rokiem coraz bardziej zakorzenia się w naszym kraju.

Pojawia się więc pytanie, jak podchodzą do Black Friday rodzime marki. Moim zdaniem tutaj nie ma jasnego stanowiska, z jednej strony Klienci coraz częściej oczekują obniżek cen, firmom zaś zależy na sprzedaży, bo z tego w końcu się utrzymują. Z drugiej strony jednak przerażający jest ten pęd, szał w który wpadamy, bo przecież z takiej okazji trzeba skorzystać bez względu na to, czy faktycznie potrzebujemy coś zakupić. Co o tym myślisz?

PW: Ja obserwuję coraz więcej marek, które odżegnują się od Czarnego Piątku, zdecydowanie deklarując, że nie chcą brać udziału w tym “święcie konsumpcjonizmu”. Ja natomiast zastanawiam się, czy nie brzmi to trochę jak paradoks, no bo, czy nam jako markom na sprzedaży zależy, czy też nie? Czy chcemy sprzedawać każdego dnia poza Czarnym Piątkiem, bo tego dnia zakupy to najgorsze, co można zrobić? 

PS: Tak, nie brzmi to logicznie i pewnie jak we wszystkim, cenny jest tu umiar i zdrowy rozsądek. 

PW: No właśnie, jeśli mam jakąś potrzebę i upatrzyłam sobie jakąś rzecz, to czy jest czymś złym, że skorzystam z okazji, że cena tej rzeczy zostanie obniżona? Sądzę, że nie, bo wciąż jest to moja przemyślana decyzja, nie przestaję przez to być świadomym konsumentem. Raczej racjonalnie zarządzam swoim budżetem. 

PS: Trudno nie przyznać Ci racji. Każda firma ma prawo do stanowienia o swojej strategii sprzedażowej i decyzji, na ile jest w stanie obniżyć ceny, żeby było to dla nich opłacalne. Trudno oczekiwać też od firm, że każda uplasuje się na podobnym poziomie rabatów, w końcu rozpiętość poziomów marży jest bardzo szeroka.

PW: Ja myślę sobie, że chciałabym, żeby nasi Klienci w Czarny Piątek mieli szansę kupić u nas te produkty, których do tej pory nie mieli okazji nabyć, z różnych powodów, również tych związanych z ceną. Jest to też dobra okazja dla tych, którzy jeszcze nie ufają nam jako marce, a chcieliby przekonać się o walorach naszych rzeczy, więc skłonni są zaryzykować, jeśli proponujemy im nieco niższą cenę. Myślę, że ważna jest ta równowaga - żeby Klient czuł, że wychodzimy mu naprzeciw, ale też miał poczucie, że płaci za realną wartość tego produktu. 

PS: Tak, sądzę, że dotknęłaś sedna, dziękuję Ci za tę rozmowę!